Zosia. Znamy się od dzieciństwa. Nie jesteśmy jeszcze przyjaciółkami, ale bardzo zbliżyłyśmy się po śmierci jej męża. Od czasu do czasu rozmawiamy, spotykamy się, opowiadamy o dzieciach, o tym, czego o sobie nie wiemy, co nas martwi, co boli.

Pewnego razu, gdy jak zwykle zasiadłyśmy na jej balkonie, naprawdę zupełnie niechcący z obydwu stron zeszło się na politykę. Okazało się, że cała nie do końca, jak się potem okazało jej rodzina jest za PiSem. Na balkonie zrobiło się jakby goręcej 🙂 Padały argumenty, także takie, „bo ja go nie lubię”, ale jeden z nich sprawił, że zaniemówiłam. Mianowicie Zosia zapytała: „a co ci Tusk dał?” To absurdalność tego pytania odebrała mi mowę, ale ona uznała, że mnie przekonała. Bo cóż mogłam powiedzieć i nie skłamać? Że nic. Tyle, że:

  • czemu miałby mi coś dawać? nie jestem żebraczką
  • i właściwie co? o ile wiem, to wtedy zamożny specjalnie nie był
  • sprawił, że byłam dumną, choć może i biedną, Polką i Europejką
  • czułam się bezpiecznie
  • uczyłam się języka tolerancji, tak obśmiewanej w tej chwili poprawności politycznej, która zapobiega agresji, miałam przykład, jak zachować się z klasą, jednocześnie nie rejterując

Ideał? Ależ skąd. Miał swoje słabe strony, jak ja, jak Ty, jak Zosia, tyle, że Zosia tego nie przyzna. Ona jest OK. I ja to rozumiem. Często swoje kompleksy pokrywamy krytyką innych. Zosia jest serdecznym, dobrym człowiekiem. Nie interesuje się specjalnie polityką, choć coś tam wie, ale niedokładnie. I ma prawo. Nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy musimy być w tej materii na bieżąco. Rolą polityków jest przekonać nas do swoich racji.

Nie starałam się specjalnie przekonać Zosi do swoich poglądów. To by ją zbyt wiele kosztowało. Jej córka ma troje dzieci, więc… Za to jej syn pracuje w europejskiej firmie, dużo wie, często bywa za granicą, więc jakoś sobie poradzi, choć jest za PO 😉 Taki matczyny dylemat.

Nie głosowałam w ostatnich wyborach ani na PiS, ani na Platformę. Wcześniej raz na jedną, raz na drugą partię. Nigdy nie byłam specjalnie związana z żadną z nich. Wybierałam tę, która akurat przedstawiała korzystniejszy program dla kraju i ludzi. Żeby być uczciwą muszę przyznać, że PiS w wielu sprawach ma rację, ale…ale sposób, w jaki dąży do celu jest skandaliczny. To wylanie dziecka z kąpielą. I jeszcze jedno – motywy, czyli dlaczego ktoś coś robi. To po prostu niemożliwe, żeby człowiek, który chełpił się tym, że był z wyższej pułki, nie bawił się z plebsem na podwórku, nagle przejął się losem biednych i pokrzywdzonych. Wolne żarty. To tak nie działa. Wybrał na swoich wyborców tych, których niektórzy nazywają homosowieticus, a ja wykluczonymi, bo byli łatwym celem. Pisałam o tym nie raz, że to ogromny błąd pozostawianie ludzi nieradzących sobie w nowej rzeczywistości bez pomocy. Silni sobie poradzą, słabi nie. Czy słabi są gorsi? Czy miejsce zamieszkania musi determinować czyjeś życie? Czy to jest w porządku? I znowu to alenie zawsze wykluczonym jest się bez własnej winy. Widziałam nie raz pijaństwo, lenistwo, roszczeniowość pomieszkując na wsi. Dużo by o tym pisać. Czy ich także mamy utrzymywać z naszych podatków?

To nie są proste sprawy. Udało nam się nie znielubić z Zosią i to jest dobre.

balkon