Zosia. Znamy się od dzieciństwa. Nie jesteśmy jeszcze przyjaciółkami, ale bardzo zbliżyłyśmy się po śmierci jej męża. Od czasu do czasu rozmawiamy, spotykamy się, opowiadamy o dzieciach, o tym, czego o sobie nie wiemy, co nas martwi, co boli.
Pewnego razu, gdy jak zwykle zasiadłyśmy na jej balkonie, naprawdę zupełnie niechcący z obydwu stron zeszło się na politykę. Okazało się, że cała nie do końca, jak się potem okazało jej rodzina jest za PiSem. Na balkonie zrobiło się jakby goręcej 🙂 Padały argumenty, także takie, „bo ja go nie lubię”, ale jeden z nich sprawił, że zaniemówiłam. Mianowicie Zosia zapytała: „a co ci Tusk dał?” To absurdalność tego pytania odebrała mi mowę, ale ona uznała, że mnie przekonała. Bo cóż mogłam powiedzieć i nie skłamać? Że nic. Tyle, że:
- czemu miałby mi coś dawać? nie jestem żebraczką
- i właściwie co? o ile wiem, to wtedy zamożny specjalnie nie był
- sprawił, że byłam dumną, choć może i biedną, Polką i Europejką
- czułam się bezpiecznie
- uczyłam się języka tolerancji, tak obśmiewanej w tej chwili poprawności politycznej, która zapobiega agresji, miałam przykład, jak zachować się z klasą, jednocześnie nie rejterując
Ideał? Ależ skąd. Miał swoje słabe strony, jak ja, jak Ty, jak Zosia, tyle, że Zosia tego nie przyzna. Ona jest OK. I ja to rozumiem. Często swoje kompleksy pokrywamy krytyką innych. Zosia jest serdecznym, dobrym człowiekiem. Nie interesuje się specjalnie polityką, choć coś tam wie, ale niedokładnie. I ma prawo. Nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy musimy być w tej materii na bieżąco. Rolą polityków jest przekonać nas do swoich racji.
Nie starałam się specjalnie przekonać Zosi do swoich poglądów. To by ją zbyt wiele kosztowało. Jej córka ma troje dzieci, więc… Za to jej syn pracuje w europejskiej firmie, dużo wie, często bywa za granicą, więc jakoś sobie poradzi, choć jest za PO 😉 Taki matczyny dylemat.
Nie głosowałam w ostatnich wyborach ani na PiS, ani na Platformę. Wcześniej raz na jedną, raz na drugą partię. Nigdy nie byłam specjalnie związana z żadną z nich. Wybierałam tę, która akurat przedstawiała korzystniejszy program dla kraju i ludzi. Żeby być uczciwą muszę przyznać, że PiS w wielu sprawach ma rację, ale…ale sposób, w jaki dąży do celu jest skandaliczny. To wylanie dziecka z kąpielą. I jeszcze jedno – motywy, czyli dlaczego ktoś coś robi. To po prostu niemożliwe, żeby człowiek, który chełpił się tym, że był z wyższej pułki, nie bawił się z plebsem na podwórku, nagle przejął się losem biednych i pokrzywdzonych. Wolne żarty. To tak nie działa. Wybrał na swoich wyborców tych, których niektórzy nazywają homosowieticus, a ja wykluczonymi, bo byli łatwym celem. Pisałam o tym nie raz, że to ogromny błąd pozostawianie ludzi nieradzących sobie w nowej rzeczywistości bez pomocy. Silni sobie poradzą, słabi nie. Czy słabi są gorsi? Czy miejsce zamieszkania musi determinować czyjeś życie? Czy to jest w porządku? I znowu to ale…nie zawsze wykluczonym jest się bez własnej winy. Widziałam nie raz pijaństwo, lenistwo, roszczeniowość pomieszkując na wsi. Dużo by o tym pisać. Czy ich także mamy utrzymywać z naszych podatków?
To nie są proste sprawy. Udało nam się nie znielubić z Zosią i to jest dobre.
Szczerze nie cierpię polityki. Jest to dla mnie dziedzina z jednej strony nudna, z drugiej taka, wobec której jestem bezradna, a z trzeciej – niebezpieczna, bo niepotrzebnie dzieląca ludzi. Ten ostatni aspekt jest bardzo istotny, bo przez takie łajno potrafią nie odzywać się do siebie bliscy, rozlatują się przyjaźnie. A tak naprawdę skakanie sobie do oczu jest skrajnie niepotrzebne – i tak po każdych wyborach okazuje się, że lepiej to już było. Przynajmniej ja tak to widzę.
PolubieniePolubienie
Polityka to konieczność, istnieje od zawsze. Można jej nie lubić, ale warto coś o niej wiedzieć. Jak o każdej dziedzinie życia.
Skaczemy sobie do gardeł tak naprawdę za sprawą kilku osób. I to jest smutne, że tak pozwalamy na to szczucie. Przecież zawsze możemy powiedzieć „nie”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie wiem, czy konieczność, ja w każdym razie obchodzę się bez niej doskonale. Na pewno nie jest warta zerwanych więzi.
PolubieniePolubienie
Droga Frau, czy jest Ci wszystko jedno, jakie płacisz podatki? Jaką masz/będziesz miała emeryturę? Czy w szpitalach zaopiekują się Tobą wypoczęci, czy wyeksploatowani lekarze? Jeśli tak, to interesujesz się polityką 🙂
PolubieniePolubienie
Bo ja wiem, czy to jest do końca tak? Płacę, bo muszę i wiem, że nic z tym nie mogę zrobić, podobnie jak z lekarzami. Życie nauczyło mnie już dawno, że i tak nic z tym nie mogę zrobić. Przez wiele lat szarpaniny z najrozmaitszymi problemami jestem już bardzo zmęczona. Na tyle, żeby nie zawracać sobie już dodatkowo głowy rzeczami, na które nie mam wpływu. Bo to są tylko pozory, że g mówimy „nie”, to faktycznie coś się od tego zmieni.
PolubieniePolubienie
A ja myślę, że możesz dużo dobrego zrobić, ale rozumiem też Twoje zmęczenie szarpaniną. Dużo sił, zatem, życzę 🙂
PolubieniePolubienie
Problem chyba nie leży w tym jak myślą potencjalni wyborcy, bo oni przecież będą myśleli tak jak suflują im powszechne media. Problemem jest to, że: a/ nie walczymy z ordynarnym kłamstwem, i b/ odpuściliśmy demokrację także na najniższych szczeblach organizacyjnych.
Jestem pewien, że gdyby struktura organizacyjna partii politycznych była zdemokratyzowana w pełni to nigdy takie POPIS-dowate partie, utworzone przez specsłużby, nigdy by nie doszły do władzy. Może byśmy nadal błądzili pomiędzy SLD, Unią Wolności, ZChN i Solidarnością, ale za to polityka państwa była by czytelna i stabilna w UE jak i na świecie.
Suweren, czy wyborca niczego nie wybiera, bo oferta pomiędzy „dżumą, a cholerą” jest wkalkulowana w koszta tych co „władzy raz zdobytej nie oddadzą nigdy”. Nie łudźmy się, dla nowej władzy nawet sfałszowanie wyborów nie będzie przestępstwem. 😉
PolubieniePolubienie
Nieprawda, że nikt nie walczy z kłamstwem. Problem właśnie w tym, w co wierzą wyborcy. Nikt mi nie wmówi, że popierający PiS to sami idioci. Oni nie chcą widzieć oszustwa, bo tak im na rękę. Czy popierający PO nie widzą tam przekrętów? Widzą, ale temu nie zaprzeczają. I oto mamy taka sytuację, że wszyscy krytykują Platformę 🙂 choć z różnych powodów.
Masz rację, co do demokracji w partiach, tyle że akurat teraz dyscyplina i rygor są potrzebne. To nie czas spokojnej „ciepłej wody w kranie”, kiedy można było o nią zawalczyć.
PolubieniePolubienie
O ile się nie mylę funkcjonowanie partii jest ściśle związane z posłuchem wobec szefa. Nie łudźmy się, że partie mogą być demokratyczne. Nie, tylko wtedy coś osiągną, jeśli będą działać i realizować swe założenia. A to jest możliwe tylko, gdy szef trzyma wszystko w swoich rękach. Nie była demokratyczna PO za Tuska, za Schetyny, nie było i nie będzie nigdy PiS. Rzecz jak dla mnie leży w programie i choć wielu uważa, że PO i PiS się programowo nie różnią, dla mnie różnią się istotnie. Własnie przed chwilą usłyszałam, że sędzia, który uniewinnił żonę prezydenta Poznania w związku z jej słownictwem na marszu (czego nie pochwalam, ale marsze, wiece maja swoje prawa związanie z najwyższymi emocjami), musi na piśmie uzasadnić swój wyrok. Za PO nie słyszałam o takich oczekiwaniach wobec sędziów. Jakim prawem 3. władza ma się tłumaczyć 2. władzy? I to jest podstawa dla różnic, o których było wcześniej.
PolubieniePolubienie
Jednym ze wskaźników stopnia demokratyzacji są wybory szefa. Najlepiej pod tym względem plasują się postpeerelowskie partie, czyli PSL i SLD, które zmieniały szefa 7-8 razy. Nieźle też wyglądają inne lewicujące partie, czyli Razem i PPS. Reszta to klasyczne mafie, gdzie lider nie tylko się nie zmienia, ale kadencyjność „na wieczność” i dziedziczenie (KPN) ma zapisaną w statucie.
Faktycznie podstawą partii powinien być program, i chyba nie musi się nawet różnić?
Partie powinny też mieć ugruntowany stosunek do najważniejszych bieżących problemów państwa. U nas wszystkich łączy kasa i władza. Do piachu z nimi!
PolubieniePolubienie
Do piachu trafimy wszyscy, demokraci też 🙂 Z tym demokratycznym wyborem w SLD to żartowałeś, prawda? 😉 A Razem wcale nie ma szefa.
PolubieniePolubienie
Myślę, że sama sobie odpowiedziałaś … Razem wzorowało się na wcześniej funkcjonującej PZPR, gdzie też nie było szefa, był tylko I Sekretarz, który sam raczej niewiele mógł. No i masz rację, że w SLD te Olejniczaki, Grzegorze, itp. niewiele mogli zdziałać, bo zawsze ich ktoś przytrzymywał, gdy rwali do przodu.
Demokracja to nie tylko rządzenie, ale i wsłuchiwanie się w głosy opozycji, także tej wewnątrz partyjnej. A przyznasz chyba, że o sporach w SLD (a także w UW, AWS, JKM, Samoobronie, .N, KOR, itp.) wiedzieliśmy dużo więcej niż w obecnym PiS i Kukiz15.
PolubieniePolubienie
Przyznam.
PolubieniePolubienie
Na pewno udało się rządzącym to, że nawet ci, którzy nigdy nie interesowali się polityką, nagle zaczęli, z różnych powodów. problemem dla mnie jest to głównie, że nie umiemy rozmawiać, ponoszą nas emocje (też mi się zdarzyło) i nie miły klimat dyskusji przenosi sie na relacje w pracy czy rodzinne.
Podobnie z rozmowami o kościele i niektórych nawet film KLER nie zmieni…
PolubieniePolubienie
Jotko, ja to widzę tak: przez długi okres były obszary ludzkie i geograficzne, na które nikt nie zwracał uwagi. A przecież czas i uwaga, to miłość 🙂 Nagle niedostrzegani poczuli swoją podmiotowość i za tego, kto ich uszanował gotowi są wyzbyć się kontaktu z rozsądkiem. Tylko problem w tym, że ten szacunek nie jest prawdziwy. To taktyka, którą wyłuszczył PMM: trzeba ludziom najpierw zrobić dobrze, to potem będą zapie…ć za miskę ryżu.
PolubieniePolubienie
Jak widać i słychać, niektórym nawet to nie przeszkadza…
PolubieniePolubienie
Miłość jest ślepa 😉
PolubieniePolubienie
Ja polityki nie cierpię i się nią nie interesuję prawie wcale. Dzieki temu nigdy mnie z nikim nie podzieliła.. i uwazam, ze jest z nia jak z wiarą – niech każdy sobie wierzy w co chce. Aczkolwiek wkurza mnie jedna rzecz – czemu gdy rozmawia sie o polityce to ciągle tylko ten PiS i PO. Ciagle tylko miedzy nimi wybór i argument – wybieram mniejsze zło. Jakby sie wszyscy zebrali i jak jeden maz zaglosowali na cos ,, nowego” to moze wtedy by sie cos zmienilo a tak, od lat tylko jedno albo drugie, a zadne nie robi nam dobrze.
PolubieniePolubienie
A kto miałby się zebrać? jacy ONI? To MY głosujemy lub nie, wybieramy mądrze lub głupio.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Proszę nie lapac za słówka. Ja głosuję nawet za granicą ale nigdy na pis ani na po. Ale coz moj jeden glos sam znaczy 🙂
PolubieniePolubienie
Każdy pojedynczy głos ma znaczenie! Tylko, że nie każdy to rozumie i na wybory nie chodzą. Tu leży problem
PolubieniePolubienie
Bardzo wiele znaczy! Wybory wygrywa się lub przegrywa pojedynczymi głosami, a raczej ich sumą 🙂
W tej dyskusji balkonowej podział na PiS i PO był wywołany przez Zosię, ale faktycznie to podział na PiS i Koalicję Obywatelską.
PolubieniePolubienie
Homo sovieticus to realne zjawisko. Niekoniecznie jest związane z wiekiem człowieka, ale ze środowiskiem w jakim wyrastał. Ja znam homo sovieticusy, które mają po 25 lat i już wiedzą, że im się należy, że okazję trzeba łapać, nawet jeśli to są trzy takie same żelazka, nieistotne, ważne że za darmo, łokciami trzeba się rozpychać, nawet, gdy to kolejka do pustego autobusu, dumnym należy być z NASZYCH wygranych meczy i NASZEGO narodowego męstwa, bo własnych osiągnięć może nigdy nie być, no i przede wszystkim, zawsze są jacyś Oni.
„Pisałam o tym nie raz, że to ogromny błąd pozostawianie ludzi nieradzących sobie w nowej rzeczywistości bez pomocy.”
Masz Szarabajko rację … tylko jak pomóc? Oczywiście, że miejsce mieszkania nie powinno ludzi skazywać na margines, ale … czy widziałaś jak lokalesi rzucają się do gardeł przyjezdnym, bo Ci drudzy próbują coś nowego zrobić w gminie? Ja to obserwuję codziennie w komentarzach na FB dotyczących gminy w której mieszkałam. A nie mieszkałam w Podkarpackiem. Jeśli bieda i pokrzywdzenie staje się w zasadzie zawodem, jak pomóc? Jest to prawie niemożliwe.
PolubieniePolubienie
Nie ma rzeczy niemożliwych. Np. 500+ dawałabym tylko tym rodzinom, które już wcześniej dbały o dzieci. Czy tak jest, wiedzą najlepiej nauczyciele, pracownicy MOPS, lekarze z Poradni. Niechby stworzyć taką komisję, która typuje dzieci do żywej kasy i takie, których pieniądze będą wydawane pod opieką (np. bony). Wiem, to dyskusyjne, przed chwilą to wymyśliłam 🙂 ale chodzi mi o to, że zawsze coś można zrobić, żeby dając pomóc, a nie zaszkodzić.
PolubieniePolubienie
No dyskusyjne dlatego, że wprowadzasz element ludzko-sąsiedzki. To już działa i działa źle w tym sensie, że osądy kto dba a kto nie dba są bardzo mocno subiektywne i naciągane. Ja jestem za 500+ wyłącznie dla opiekunów, którzy wykazują jakieś dochody, czyli płacą podatki.
PolubieniePolubienie
To też jest jakiś pomysł, ale co winne dziecko, że ma ojca pijaka i nieroba? Ma być podwójnie karane?
Ja mam na myśli wyraźne i bezdyskusyjne zaniedbania, jak alkoholizm, przemoc, gdzie wiadomo, że dziecko pieniędzy nie dostanie. Niech element ludzko-sąsiedzki weźmie na swoje sumienie to dziecko, a jego rodzice niech się ogarną.
PolubieniePolubienie
Nic ni jest winne, tak jak ten pijak nie jest winny, że miał ojca pijaka, który nauczył go pijackiego życia. Kiedyś trzeba przerwać ten krąg, a przede wszystkim nie finansować chlewu, bo chlew od tego nie zmądrzeje. Przeciwnie, ludzie głupi, gdy dostają coś za darmo nie są wdzięczni – oni są przekonani, że im się należy jeszcze więcej, bo skoro dostają za darmo, to są wyjątkowi.
Bezdyskusyjne zaniedbania nie powinny być nagradzane wsparciem, tylko odcięciem dzieci od tego syfu. Owszem, można przez 2-3 miesiące pomóc, poobserwować taką rodzinę, czy poziom życia dziecka się nie poprawia, ale 2-3 miesiące wystarczą. Potem rodzina zastępcza i zabranie wszystkich zapomóg. Jeśli przyczyną jest nałóg, jedynym wyjściem przymusowe, darmowe leczenie jako opcja.
PolubieniePolubienie
Pełna zgoda. O tym myślałam pisząc, że pomoc ma pomagać, nie szkodzić. Utrwalając przez 500+ patologię produkujemy kolejne pokolenie roszczeniowców.
PolubieniePolubienie
Piękny, odważny artykuł (w tej naszej podzielonej, przepołowionej polskiej rzeczywistości).
Wasza znajomość z Zosią też piękna. I niech trwa (mimo różnicy poglądów politycznych).
PolubieniePolubienie
Dzięki za miłe słowa. Chyba jako jedyna doczytałaś do końca 🙂 Bo o to mi najbardziej chodziło, żebyśmy się szanowali mimo różnic, ale nie szanowali zachowań łamiących prawo (to nasza wspólnotowa umowa).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
szanować można jedynie sensowne /przynajmniej z grubsza/ prawo… to oczywiście nie oznacza, by automatycznie łamać tą głupią i szkodliwą cześć prawa, bo nieraz niestety trzeba ustąpić przed siłą… ale szacunek to już co najmniej mocna przesada…
zaś za tym idzie szacunek do tych zachowań, które łamią te głupie i szkodliwe fragmenty prawa, szacunek dla odwagi poniesienia tego ryzyka… co prawda też nie do końca, bo bywają zachowania głupie z samej swojej natury, więc kwestia tego szacunku bywa co najmniej wątpliwa…
jedno jest jednak pewne, że bezkrytyczny legalizm bez względu na to, jakie to prawo jest świadczy o niewolniczej mentalności, która pozwala na dyktat cudzych wartości w miejsce własnych, których się nie chce lub nie umie wypracować…
p.jzns :)…
PolubieniePolubienie
c.d.:
pytanie więc końcowe:
czy warto szanować niewolnika, androida wykonującego bezmyślnie każde polecenie?… można co najwyżej polubić, tak jak lubi się /np./ swój samochód, który jedzie tam, gdzie mu się rozkaże…
PolubieniePolubienie
Prawo jest umową zbiorową. Chcąc żyć w danej społeczności musisz przestrzegać tego prawa lub legalną drogą go zmienić. Jeśli wszyscy sobie zaczną wybierać, czego będą przestrzegać, a czego nie, to będziemy mieli chaos, niepokoje, a w takim klimacie nic dobrego się nie urodzi.
Czy każde prawo mi się podoba? Nie. I nie musi. Mogę optować za zmianą takowego, ale znowu – zgodnie z prawem. I w takim rozumieniu piszę o szacunku do prawa.
PolubieniePolubienie
piszesz o idealnej sytuacji, choć wątpię, czy realnie osiągalnej…
prawo nie jest czymś jednorodnym i co do pewnych jego fragmentów masz rację, ale inne fragmenty są efektem walki interesów różnych grup społecznych i jest siłowo narzuconym dyktatem, a nie umową… zwłaszcza w obecnej sytuacji politycznej widać to wyraźnie, ale nią się teraz nie zajmuję w tej wypowiedzi… tak więc posłuszeństwo tym fragmentom prawa nie wynika z żadnego szacunku, lecz z kalkulacji ryzyka, zaś ich zmiana dopuszczalna jest każdym sposobem, także na granicy legalności lub nawet nieco ją przekraczającym…
…
aha… argument „gdyby każdy tak chciał, to”, zwany „trzecia zasada urzędnika” tu akurat nie znajduje zastosowania, jest jedynie chwytem erystycznym, który na mnie nie działa :)…
p.jzns :)…
PolubieniePolubienie
„zaś ich zmiana dopuszczalna jest każdym sposobem, także na granicy legalności lub nawet nieco ją przekraczającym…”
To właśnie robi PiS, więc jednak o nim piszesz 🙂 Oczywiście, dla większego dobra. Podobno.
PolubieniePolubienie
wiesz, to jest trochę tak, jak w walce według reguł klasycznego boksu, gdzie kopać nie wolno… ale nagle ktoś kopie… co ma robić ten drugi?… gdy będzie się ściśle trzymał reguł gry – przegra… gdy zacznie kopać mocniej – też przegra przez dyskwalifikację za wyraźne łamanie reguł… kluczem do wygranej jest znalezienie złotego środka…
akurat PiS od razu zaczął kopać, do tego na chama, do tego jeszcze sterroryzował arbitra… pokonanie go trzymając się pierwotnych reguł jest po prostu niewykonalne…
PolubieniePolubienie
p.s. natomiast nie twierdzę, że to wszystko jest łatwe, to „trza umić”… niezłym przykładem nieumienia jest Tusk i jego walka z dopalaczami ileś tam lat temu… złamał prawo ewidentnie i zebrał za to nawet nieco oklasków, ale problemu nie rozwiązał, nawet nie dotknął jego istoty i obecnie jest jeszcze gorzej… zresztą żadna władza tego problemu nie rozwiąże, dalej będzie brnąć w ślepy zaułek, jeśli nie przestawi od podstaw, od fundamentów wręcz swojego postrzegania całej sprawy, ale to już osobna bajka…
PolubieniePolubienie
Zgadzam się z Tobą, ale się nie cieszę 🙂
PolubieniePolubienie
Obudziłam się, kawę zrobiłam, telewizor włączyłam i znowu stwierdziłam, że się obudziłam w kraju „Wieczna Awantura”.
Polski już nie ma!
PolubieniePolubienie
Bo to bardzo niezdrowo i nieekonomicznie oglądać tv od rana 🙂 Na blogi trzeba było zajrzeć, tu już wszystko przetrawione 😉
PolubieniePolubienie
Witaj!
Polityka i pieniądze, to nie są za „fajne” tematy do rozmów. Unikam ich.
Jest wiele innych, ciekawszych, mniej konfliktowych.
Pozdrawiam:)
PolubieniePolubienie
Unikając nieprzyjemnego nie sprawisz, że zniknie, a dotyczy Cię bardzo realnie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rozsądne jesteście dziewczyny, Ty i Pani Zosia! Często takie balkonowe dyskusje kończą się wypadnięciem jednego z dyskutantów…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziewczyny?! No, proszę Cię…;)
To 5-te piętro, więc zadziałał instynkt samozachowawczy 🙂
PolubieniePolubienie
A wiesz, że jestem prawie w identycznej sytuacji. Z tym, że to nie sąsiadka, ale moja przyjaciółka od lat jest zwolenniczką tej partii.
A ja jestem wredna i apolityczna więc tylko otwieram jej oczy. Ale ona je mocno zamknęłą więc nie patrzy w dal, tylko w siebie…
PolubieniePolubienie
Mam dokładnie takie same odczucia z Zosią.
PolubieniePolubienie
Polityka, podobno gdy zaczyan się o niej impreza, czy zwykłe spotkanie jest już skończone. Także no…nawet na balkonie może zabraknąć powietrza
PolubieniePolubienie
Witaj;
Masz rację, nie potrafimy się różnić pięknie, ale umieliśmy. Pamiętam, bo stara już jestem 🙂 obrady pierwszego wolnego sejmu. To był prawdziwy parlament i prawdziwa dysputa, gdzie posłowie, o czasem wręcz diametralnie różnych poglądach, się słuchali i rzeczowo odpowiadali sobie. To nie Polacy są winni, ale kręgi wpływowych osób narzucające agresywną i arogancką narrację, bez szacunku dla oponenta.
PolubieniePolubienie
Polskie rozdawnictwo podzieliło skutecznie społeczeństwo…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A to dopiero początek. Staram się nie ulegać tej paranoi, ale wczoraj złapałam się na brzydkiej uszczypliwości (w myślach 🙂 ) wobec białostockiego, choć nikogo stamtąd nie znam i nigdy tam nie byłam, ale źle mi się już kojarzy. Ja naprawdę tego nie chce i świadomie z tym walczę, choć obawiam się, że bez wzajemności.
PolubieniePolubienie
ze mną wielu ma kłopot, bo jestem fanem stronnictwa wolnościowego, które nigdy nie zaistnieje, więc rozmowy polityczne ze mną potrafią wprowadzić w niezły mętlik kogoś, kto rozumuje utartymi, szufladkującymi schematami… a z pis-lemingami to ja w ogóle nie wdaję się w dyskusje, właściwie to niewielu znam, bo jakoś intuicyjnie ich omijam… chociaż jest taka jedna osoba, taka rodzina dalsza, ale tu mamy niepisaną umowę, że o polityce nie gadamy…
za to czasem, tak czysto dla sportu, zdarza mi się popolitykować z pewną moją Byłą, z którą utrzymuję kumplowskie relacje, ona jest z kolei „leniuchem”, ale jak wspomniałem, jest to czysty sport, bo jej zatwardziałość w niechodzeniu na wybory jest nie do przeskoczenia…
PolubieniePolubienie
aha: p.jzns :)…
PolubieniePolubienie
Wiem, wiem, poznaję po wizerunku 🙂
PolubieniePolubienie
Nie wiem o jakim stronnictwie wolnościowym piszesz i o co to stronnictwo walczy i z kim? Omijanie tych, którzy mają inne poglądy chyba nie jest zbyt rozsądne – pozbawiasz się możliwości zdobycia dla stronnictwa nowych zwolenników.
Ale zgadzam się, na wybory trzeba chodzić.
PolubieniePolubienie
jak wspomniałem, tego stronnictwa nie będzie, ale zapomniałem dodać, że nie było i nie ma… przynajmniej jako oficjalna formacja, choć ludzi do jego stworzenia znalazłoby się nieco… a chodzi w nim o wartość najważniejszą, wolność osobistą /obyczajową, światopoglądową/… nawet gdyby jakimś cudem powstało, to zagadką dla mnie jest, jakie by zyskało poparcie w ewentualnych wyborach… być może tyle, co PiS w ostatnich, czyli 12,8% uprawnionych do głosowania /tzw. „przeważająca większość” wg. prezydenta maliniaka/, ale mocno wątpię, gdyż wolność nie jest wartością dla przeważającej większości /tej prawdziwej/ społeczeństwa…
…
wróć proszę do tekstu mojego komentarza, by przeczytać go starannie: nie pisałem o omijaniu ludzi mających inne poglądy, lecz tylko o pis-lemingach… znam już te poglądy, każdy z nich ma (z grubsza) jednakowe, nie swoje zresztą, tylko wbite im do głowy przez ich stado, a stado klepie bezmyślnie za swoimi autorytetami partyjnymi, kościelnymi i (pro)reżimowymi mediami… są nieedeukowalni, więc o pozyskiwaniu wśród nich zwolenników mowy nie ma… więc o czym z nimi rozmawiać?… strata czasu, tudzież strata nerwów, bo oni nie umieją rozmawiać…
…
za poprzedniego peerelu faktycznie nie było sensu chodzić na wybory i taka absencja miała swój cel, wymowę, etc… ale za obecnego trzeba chodzić, właśnie po to, by ta sytuacja się nie powtórzyła…
PolubieniePolubienie
Dla mnie też najwyższą wartością jest wolność. Wspieram te opcje, które zapewniają mi ją w najwyższym stopniu.
I zgadzam się, że często myślimy emocjami i o to chodzi niektórym politykom – żebyśmy przestali myśleć. Dlatego nie wolno pozwolić na dalszą dewastację umysłową narodu.
PolubieniePolubienie
ano nie wolno, tu się zgadzamy… różnimy się jedynie nieco w spojrzeniu na metody tego nie pozwalania /tu nawiązuję do naszej rozmowy w innym miejscu/… ja dopuszczam też te mniej legalne, ale z takim ogranicznikiem, by ów fakt wątpliwej legalności nie został obrócony przeciwko nam… i wcale nie twierdzę, że jest to łatwe :)…
PolubieniePolubienie
Nie jest to ani łatwe, ani bezpieczne. Pamiętaj, że prawo ma być jednakowe dla wszystkich. Musi być tak skonstruowane, żeby było czytelne co wolno, a czego nie wolno.
Mnie np. szlag trafia, że w/g prawa muszę stać na czerwonym nawet jeśli nie widać na ulicy nawet cienia samochodu. Czuję się jak pies Pawłowa. Ale takie jest prawo.
PolubieniePolubienie
w przypadku czerwonego światła na skrzyżowaniu (dobry przykład zresztą) przy większym ruchu też działam jak automat, ale przy zerowym włącza mi się zdrowy rozsądek kalkulujący ryzyko /podświadomie zresztą, ale to osobna bajka/… ta kalkulacja zresztą zależy od tego, czy jadę sam, czy kogoś wiozę, szczególnie dzieciaka lub zwierzaka… inną decyzję podejmuję odpowiadając tylko za siebie, inną, gdy również za kogoś… można by spytać, po co sobie to komplikować i zawsze stać na czerwonym, ale tak właśnie postrzegam człowieczeństwo, jako nie bycie stuprocentowym automatem…
PolubieniePolubienie
Hahaha Ja pisałam jako pieszy 🙂 W UK wchodzisz wtedy na jezdnię na własną odpowiedzialność.
PolubieniePolubienie
to bez znaczenia, bo jako pieszy też można mieć kogoś pod opieką i czuć się zań odpowiedzialnym (lub nie), np. niepełnosprawny lub dziecko w wózku lub prowadzone za rękę, pies na smyczy albo kot w kontenerze :)…
PolubieniePolubienie
Absolutnie nie mam ochoty zajmować się polityką. I chciałabym, żeby ona nie zajmowała się mną! Takie tam marzenia ściętej głowy
PolubieniePolubienie
Dość naiwne, przyznasz 🙂 Jeśli choćby tylko masz wyrobione zdanie na temat, czy np. chciałabyś, żeby Polska była w UE, czy nie, to już zajmujesz się polityką.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie tylko mam zdanie, czasem je nawet wyrażam. I na wybory chodzę. Ale pomarzyć można, no nie?
PS. WordPress możemy robić problemy z komentowaniem.
PolubieniePolubienie
Ech, ta klawiaturaw telefonie.* mi robi problemy* oczywiście
PolubieniePolubienie
A to niespodzianka! To chyba jakaś akcja odwetowa 🙂 bo blogspot ostatnio zablokował WPsowcom komentowanie u siebie – musiałam sobie wyrobić „paszport|” z blogera.
PolubieniePolubienie
Jedno jest pewne: rozmawiać o tych sprawach trzeba, Zwłaszcza teraz w przededniu wyborów.
PolubieniePolubienie
To dopiero pierwsze wybory…:-/ Długa droga przed nami, bo każdy głos się liczy. Także na blogach 🙂
PolubieniePolubienie