Młodzi ludzie coraz mniej chętnie się parują, za to bardzo łatwo przychodzi im się rozwodzić. Oczywiście, nie piszę o wszystkich, bo żadne zjawisko nie dotyczy wszystkich. Mam na myśli ogólny trend. Swoje refleksje piszę w oparciu o doświadczenia własne i młodych wokół mnie, których nieraz znam od dziecka.
Czego szukają mężczyźni? Urodziwej kobiety. To takie męskie trofeum.
Czego szukają kobiety? Bogatego męża. To z kolei ich trofeum.
Oczywiście, jeśli mogą wybierać.
Takie związki są z góry skazane na porażkę wyjątki potwierdzają regułę; paradoksalnie najtrwalsze są związki tych, którzy nie wyróżniają się ani urodą, ani zamożnością. Przyczyny rozpadu tego rodzaju relacji leżą już u podstaw: motywacja jest przedmiotowa, a nie podmiotowa. W przyszłym współmałżonku nie dostrzega się tego, jakim jest człowiekiem, ale jak się prezentuje, wizualnie lub majętnie. Tyle, że te zalety są jedynie dodatkiem do człowieka, czującego i myślącego.
Mój dom był zawsze otwarty dla znajomych synów. Nie raz, chcąc nie chcąc, przyglądałam się np. zachowaniom kobiet. Jak ćmy do ognia lgnęły do A., syna prawnika i lekarki, z dużą pulą do odziedziczenia, zupełnie ignorując pozostałych być może zainteresowanych nimi mężczyzn. I kończyły, jak te ćmy – z opalonymi skrzydełkami, zmiecione z historii towarzyskiej na margines.
Widziałam też mężczyzn odrzucających naprawdę fajne dziewczyny tzn. takie, które od razu polubiłam 🙂 ponieważ nie były dość atrakcyjne. Znajdowały potem mądrych lub wyrachowanych facetów, którzy dostrzegali w nich wierne towarzyszki życia, na których można się wesprzeć.
To nie jest nic nowego. Tak było zawsze, tyle, że wcześniej wiele do powiedzenia mieli rodzice młodych, którzy te prawidłowości znali i starali się uchronić swoje potomstwo przed głupim wyborem. Pojęcie „mezalians” miał swoje socjologiczne uzasadnienie. Po pierwszym okresie zauroczenia następowała tzw. proza życia i wiele rozczarowań, a często i wstydu za partnera.
A gdzie w tym miłość? Co to jest „miłość”? Każdy rozumie ją trochę inaczej. Dla mnie to uczucie, które pozwala przysiąc, że „nie opuścisz mnie aż do śmierci”. I wtedy, kiedy zbrzydnę, i wtedy, kiedy zbiednieję lub zachoruję. Jeśli nie jesteś gotowy dotrzymać takiej obietnicy, jeśli traktujesz ją tylko jak zwyczajową formułkę, to po prostu się nie żeń/wychodź za mąż. Małżeństwo to poważny krok, wyłącznie dla ludzi dojrzałych, gotowych wziąć odpowiedzialność za rodzinę.
I tym sposobem plączą się single, a czas ucieka. Szczególnie kobietom. Szczególnie kobietom, chcących zostać matkami. Ale i mężczyznom. To dwudziestoparolatki powinny zostać rodzicami, żeby potem na wywiadówce w szkole nie mylono ich z dziadkami. I żeby mieć czas na spożycie beczki soli z partnerem, co konserwuje związek.
Bywają też rozwody „późne”, ale te spowodowane są najczęściej nie przemocą, a męską andropauzą. To takie dość żałosne schorzenie, że nie chce mi się tematu rozwijać.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że temat upraszczam, ale czy aż tak bardzo się mylę?
Bez obrazy, oczywiście, że się mylisz 😉
Jakoś tak w tej ocenie widzę typowo kobiece spojrzenie na związek, w dodatku przez pryzmat tradycji. No dobrze, może masz i częściową rację, szczególnie w temacie ciem. Ale tak chyba było zawsze, bardziej atrakcyjne panny czy kawalerowie mieli większą możliwość przebierania wśród kandydatów i kandydatek. Tylko, że to nie przejaw głupoty, tak działa ewolucja. Pozostaje ten nieszczęsny problem rozwodów, czy singli. O jednym i drugim nie raz u siebie pisałem. W mocnym uproszczeniu. Rozwody (wg. mnie) wynikają przede wszystkim z nieprzygotowania do małżeństwa. Od jakiegoś czasu rodzice chuchają i dmuchają na swoje potomstwo, nie dając im zbyt dużo okoliczności do zderzenia się z prozą życia. A jeśli nawet któreś się zderzy, mamusia czy tatuś uchroni przed konsekwencjami. Niektórzy, co bardziej rozsądni, boją się związków z lalusiami czy z pannicami, co nic dobrego nie wróży, stąd rosnąca liczba singli.
Tak jak ja nie zgodziłem się z Twoją oceną, tak Ty nie musisz się zgadzać, z moją 😉
PolubieniePolubienie
Hahaha Nie, nie śmieję się z Ciebie, ale z Twoich wniosków. Przecież one prawie wcale nie różnią się od moich. Piszesz o ewolucji, a spójrz na tytuł notki 🙂 Dodałeś jeszcze jeden element jako przyczynę rozwodów – nadopiekuńczość rodziców. Prawdę mówiąc to faktycznie widzę inaczej. Rodzice, przywiązani do swojej tradycji, wszak pochodzą z pokolenia, gdzie rozwody były rzadkością, raczej są skłonni wspierać związki, niż rozwody, choć tak naprawdę niewiele mogą.
PolubieniePolubienie
A widziałaś jak porozumiewawczo przymrużyłem oko?
Oczywiście, że nie ze wszystkim, co napisałaś, się nie zgadzam. Rozłożyłbym inaczej akcenty.
Mam jednak mieszane uczucia też z tym, że kiedyś małżeństwa się rzadziej rozwodziły. Po pierwsze nie wiem, co znaczy to „kiedyś”, po drugie, prawdziwa przyczyna mniejszej ilości rozwodów leży w ostracyzmie jaki za tak desperacki krok groził, oraz miało to i ekonomiczne podłoże. Kobiety rzadziej mogły liczyć na usamodzielnienie i niezależność.
Faktem jest, że każdym rodzicom zależy na tym, aby ich dzieci miały szczęśliwe nie tylko dzieciństwo, ale i dorosłe życie. Raczej dziwne, gdyby było inaczej. Pytanie brzmi, czy nadopiekuńczością, ochronnym parasolem, da się to zapewnić? Przykład: dostawałem od ojca kieszonkowe, ale jak je zbyt szybko przepuściłem, nie było zlituj się. Tym samym już jako młodzieniec wiedziałem, że nie da się szaleć ponad stan, bo później bez pardonu doić rodziców. Tata ratuj!, bo brak forsy i żona odejdzie a dziecko nie ma co jeść. A nawet jak dał, jej i tak to było za mało, bo przywykła nie liczyć się z kasą. Gdy się pokłóciłem z dziewczyną, nie biegłem do matki. Mamusiu ratuj!, bo ta laska się na mnie obraziła. Nie było fundowania wczasów, czy kilkudniowych wypadów, za to było ostrzeżenie: jak się dorobisz dziecka, od razu masz spakowane walizki, bo nie będziemy niańczyć Twojego dziecka. Tymczasem dziś przyjęło się uważać, że dziadkowie to idealny wynalazek na wychowywanie wnuków, kiedy jednocześnie rodzicom dzieci ta ulga przewraca w głowie, więc i o rozwód nietrudno (sławetna niezgodność charakterów). A rozpieszczane przez dziadków wnuki niejednokrotnie rosną na bandytów, i wierz mi, niewiele jest w tym przesady.
PolubieniePolubienie
Jezusiczku Złoty! Toż ja już jestem w wieku, kiedy nie spodziewam się, że ktoś puści do mnie oczko, nie zwracałam więc uwagi i nie zauważyłam, a to rzeczywiście zmienia kontekst 🙂 Dobrze, że zwróciłeś mi uwagę.
Kiedyś, to znaczy wcale nie tak dawno temu. Myślę np. o moim pokoleniu. Tak, jak piszesz to był wstyd. A teraz ludzie się niczego już nie wstydzą (prawie), co wcale nie jest dobre, także w polityce.
A babcie zawsze (jak pamiętam 🙂 )były opiekunkami, gdy oboje rodzice pracowali. Właściwie teraz nawet mniej się opiekuję, niż kiedyś, bo albo same jeszcze pracują albo dzieci rozmnażają się tak późno, że bidule już nie dają rady zaopiekować się nikim więcej poza sobą 🙂
PolubieniePolubienie
Wiele racji w tym, co piszesz, obserwacje mam podobne, ale wiele zależy od środowiska, w normalnych stanach średnich chyba jest normalnie, przynajmniej tak to wygląda.
Często młodzi mieszkają razem i dopiero po czasie nakładają obrączki lub nie.
Rozwody widuję u tak różnych ludzi, że trudno zgadnąć powody, tak różne, jak różni są ludzie.
Dziś młodzi chyba chcą wszystko szybko, a związek buduje się długo…
PolubieniePolubienie
Jotko, mam wrażenie, że żyję właśnie w „normalnym stanie średnim” 🙂 Połowa, mniej więcej, znajomych synów jest po rozwodzie. Uwierz, to nie są ludzie wywodzący się z patologii. I może nie byłoby to dramatem, gdyby nie dzieci.
Tak z ciekawości…Patrząc na przeciętną klasę 1-wszą, jaki % dzieci jest u Ciebie w szkole z rodzin rozwiedzionych?
PolubieniePolubienie
W procentach nie wiem, ale na oko, połowa każdej klasy to uczniowie z rodzin rozbitych, patchworkowych, a część dzieci w rodzinach zastępczych, bo rodzice piją…
PolubieniePolubienie
Czyli moje obserwacje się, niestety, potwierdzają 😦
PolubieniePolubienie
Ludzie ogólnie są wzrokowcami i w pierwszej kolejności patrzą na wygląd…A teraz jeszcze przyszły czasy gdzie pieniądze są najważniejsze, więc każdy szuka wypasionego samochodu i pełnego portfela… Obawiam się że czasy gdzie najważniejsze było wielkie serce, dobro, dawno już minęły i może przez to związki nie są takie trwałe… Inna sprawa że dawniej ludzie byli nauczeni, że jak się coś psuło to się to naprawiało,a dziś? Dziś się wyrzuca i kupuje nowe…Z partnerami robi się podobnie… Ja mam dość konserwatywne zasady i boli mnie dzisiejszy świat i ludzie…
PolubieniePolubienie
Nie ludzie, a mężczyźni są wzrokowcami i chętnie to podkreślają 🙂
Chyba zmiana trwałości związków jest także związana z tym, że kiedyś żeby przeżyć musieli sobie pomagać, bo sami by nie przetrwali. Teraz kobieta świetnie sobie poradzi bez silnego męskiego ramienia, a mężczyzna da się radę oprać i wyżywić samemu, tanim kosztem. I wszystkim się wydaje, że związki, nie raz wymagające kompromisu i rezygnacji z części własnych potrzeb, nie mają sensu, jeśli samemu też da się żyć. Może i racja?
PolubieniePolubienie
Mężczyźni to też ludzie, tyle że trochę inni 🙂 🙂 Nie wiem gdzie,ale widziałem takie hasło: „MY LUDZIE I WY KOBIETY…” 🙂 🙂 Kobieta bez faceta sobie nie poradzi, bo facet jest cudem…Dobra,lepiej się zamknę bo oberwę! 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Ja też nie wiem, gdzie Ty mogłeś widzieć takie hasło? 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chociaż powiedz że się z nim zgadzasz,żeby mi było lżej 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Yyy…hmmmm…wiesz, może innym razem, co? 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ok 🙂 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Zastanawiam się nad fenomenem małżeństw aranżowanych, wciąż popularnych w niektórych społecznościach. Ludzie się nie znają, a jednak małżeństwa są trwałe i pewnie w końcu pojawia się miłość.
Czy wzrost popularności rozwodów nie jest przypadkiem wynikiem kryzysu wartości? Jak ktoś kiedyś powiedział, łatwiej jest kupić nowe auto, niż naprawić stare. (Chociaż to chyba nie o aucie była mowa)
PolubieniePolubienie
Być może masz rację. Przyczyn chyba jest wiele. Można by ta ten temat napisać niejedną, dobrą pracę magisterską.
PolubieniePolubienie
Też się zastanawiałam nad aranżowanymi małżeństwami. To wbrew pozorom wcale nie taki nieludzki pomysł. Byle tylko swat nie był złośliwy 🙂
PolubieniePolubienie
Coś w tym jest w temacie trofeów. Generalnie jednak uważam, podobnie jak Ewa z Indonezji, że mamy do czynienia z kryzysem wartości. Wszystko dzisiaj łatwiej. Nawet społecznie rozwód nie jest postrzegany tak nagannie. A i, to co nas tak mocno wiązało, czyli ślub kościelny, dzisiaj o wiele łatwiej go unieważnić. Nie chce się nikomu szukać porozumienia i kompromisów. To się będzie pogłębiać bo to cześć wygodnictwa.
PolubieniePolubienie
Ja nawet nie wiem, czy to dobrze, czy źle, a powinnam, bo sama jestem rozwódką 🙂 Ale mój rozwód nie był typowy, więc niewiele wnosi. Masz racje, idą nowe obyczaje. Z jednej strony szkoda mi młodych, z drugiej zaś, skąd ja mogę wiedzieć, czy nie pełniej przeżyją życie?
PolubieniePolubienie
Jest kryzys wartości. I niedojrzałość. Coraz częściej brakuje zdolności współżycia i troszczenia się o dobro drugiego człowieka, bez obawy utraty siebie.
PolubieniePolubienie
Też tak to widzę. Staram się pokazać to swoim synom, ale, czy ich przez to nie skrzywdzę? Może ten nowy, obcy dla mnie świat, potraktuje ich z buta, jako słabszych (czyt. gorszych) i zniszczy?
PolubieniePolubienie
Ludzie nie potrafią dziś kochać, bo miłość nie ma nic wspólnego z wyglądem, a raczej z w współistnieniem w fascynacji, która tylko na początku ma cokolwiek wspólnego z ciałem.
Życie wymogło na ludziach pęd
Odnoszę wrażenie, że sami już nie wiedzą za czym gonią
PolubieniePolubienie
Ludzie potrafią kochać i chcą być kochani. Ludzie nie potrafią kochać siebie. Nie potrafią sobie zaufać, bojąc się zranienia i odrzucenia. Przelewają więc swoją miłość na kotki, pieski. Tak jest bezpieczniej.
Co do atrakcyjności fizycznej, to dla mężczyzn zawsze i w każdym wieku jest ważna. Może dla większości nawet najważniejsza. I nawet specjalnie się z tym nie kryją. Tak już jest.
PolubieniePolubienie
Zdaje się, że dobór naturalny trawiony jest przez kryzys. Ale może to tylko przejściowe trudności? Machną jakąś reformę i znów będzie dobrze?
PolubieniePolubienie
O proszę! Już jest lepiej. Nie będę moderowany!
PolubieniePolubienie
Nooo 🙂 Pisząc poprzednią notkę nawet nie myślałam, że taki będzie jej efekt 🙂 Jedna z blogerek mi podpowiedziała, gdzie mam pokombinować.
PolubieniePolubienie
Ja wcale nie wiem, czy było dobrze? Mam bardzo ambiwalentne odczucia. Rozpad rodziny jest czymś bardzo raniącym dla wielu osób. Sama nigdy bym nie wzięła na swoje barki takiego ciężaru winy. Ale też „dzięki” rozwodowi poznałam ludzi i życie, jakiego nigdy bym nie poznała będąc w związku. Dlatego o tym piszę, żeby zobaczyć jak myślą inni. Na przykład Ty? 🙂
PolubieniePolubienie
No cóż… Nie mam doświadczeń jeżeli chodzi o rozpad rodziny. Wiem tylko, że życie w rodzinie, która powinna się rozpaść już u zarania istnienia, też daje nieźle popalić.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pewnie tak. Chyba pewnie nie ma jednej poprawnej odpowiedzi na wszystkie przypadki. Szkoda, że przed ważną decyzją życiową, nie można przeprowadzić próby jak lotniczym symulatorze 🙂
PolubieniePolubienie
W doborze naturalnym rzeczywiście cały pic polega na tym, że faceci wybierają najładniejsze i najlepiej zbudowane kobiety, a babeczki najbardziej przedsiębiorczych (dzianych) mężczyzn. Bo chodzi przecież o najnormalniejsze w świecie rozmnażanie – na niego najbardziej działa ta idealna pod wzgledem zewnętrznym, ona podda się najchętniej temu, który ewentualnemu potomkowi (i jej) zapewni dostatnie życie.
Tyle tylko, że nie jesteśmy zwierzętami i nie powinniśmy się opierać na dzikim doborze naturalnym. Przede wszystkim dlatego, że po wychowaniu potomstwa (a i w jego czasie) musimy jakoś z tym drugim partnerem żyć.
Dobór seksualny (naturalny) jest oczywiscie ważny w początkowym stadium związku, ale potem zaczynają się schody i wychodzą różnice w różnych dziedzinach. ..
I też zaczynają wychodzić różnice charakterów: jej zaczyna przeszkadzać, że on jest spokojny, powolny i spolegliwy, a jemu, ze ona taka wariatka, ciągle czegoś chce i ciągle gdzieś goni. Albo odwrotnie. A przedtem te róznice ich naprawdę przyciągały i pociągały.
Też jestem za instytucją swatki. Może kiedyś ludzie przekonają się, że starsi i doświadczeni ludzie maja jednak cokolwiek do przekazania młodym i to wykorzystają. Bo teraz możemy młodym sugerować… – za nic mają nasze rady, nie jesteśmy żadnymi autorytetami.
Sorki, że się rozpisałam! 😉
PolubieniePolubienie
I dobrze zrobiłaś.
Cały problem w tym, jak spostrzegamy małżeństwo. Czy jako związek dwojga ludzi, który powinien być dla obojga satysfakcjonujący, czy jako miejsce, gdzie urodzić się i dorosnąć mają dzieci. Pewnie, najlepiej jeśli jedno idzie w parze z drugim, gorzej, kiedy nie idzie.
PolubieniePolubienie
No cóż świat ewoluuje, szkoda tylko, że po równi pochyłej!
PolubieniePolubienie
Na końcu wszyscy wylądujemy w pojedynczych jaskiniach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I gdzie tu jest ten dobór naturalny ? Ja widzę raczej rozbój w biały dzień … bo kto to widział, żeby najpierw żyć razem i mieć dzieci, a ślub… to już niekoniecznie ? Bo kto to słyszał, żeby singielka miała dziecko i jeszcze się z tym obnosiła ? Tak, jestem staroświecka, staromodna i purytanka w dodatku !
Przynajmniej kiedyś były jakieś zasady i tradycje, bo teraz nie ma już żadnych.
Kiedyś wstydem było być panną z dzieckiem, być starym kawalerem.
A przecież związek dwojga ludzi to poważna decyzja i na całe życie. Bywa, że się nie uda, ale to powinny być wyjątki.
PolubieniePolubienie
Obawiam się, że o tym, o czym piszesz, wszyscy słyszeli i słyszą coraz częściej 🙂
Po moich przejściach nie chcę w rodzinie już żadnych ślubów. Jak nie ma ślubu, to i rozwodu nie będzie. Jak nie będzie rozwodu, to wszyscy będą zdrowsi.
Zajrzyj pod swój poprzedni komentarz 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
nie wiem… zupełnie inaczej patrzę na to, bo nie wchodzę w bliższe relacje z kobietami, które szukają bogatego, wolę te, które szukają męskiego… a sam z kolei niczego nie szukam, tylko znajduję… nigdy nie tworzyłem sobie jakichś oczekiwań, bo wtedy się przegapia tą, która po prostu jest… czaisz o co chodzi?… to tak, jak spacer po lesie bez celu, bez tworzenia sobie wizji drzewa do szukania i prędzej, czy później natrafiasz na to drzewo, o które chodzi, ale wiesz to dopiero, jak na nie trafisz…
a co do rejestracji związku /czyli ślubu/, to uważam to za dodatek do związku jedynie, niekonieczny, aczkolwiek czasem dość przydatny, nie jest to dla mnie żaden priorytet, który wielu ludziom zasłania tą drugą osobę i sam związek…
p.jzns :)…
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że czaję i nawet atrakcyjnie to brzmi 🙂 ale tak naprawdę, to podświadomie mamy jakieś oczekiwania wobec partnera, choćby poprzez wykluczenie pewnych cech, np. „nigdy nie wyjdę za pijaka”. Nie podejrzewam także, żebyś z radością „znalazł” i pokochał kogoś fizycznie odstręczającego. Kobietom to natomiast może się zdarzyć – mają dużo opiekuńczości w sobie, no i inne priorytety 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Matko i córko! I cóż ja mogę mądrego dodać skoro chyba wszystko zostało już napisane? Sama wyszłam za mąż ‚z miłości’, a 2 lata później byłam rozwódką… Czy przez pryzmat tego doświadczenia mogę twierdzić, że ‚małżeństwa z miłości’ się nie sprawdzają?
Wśród moich znajomych jakieś…3/4 to osoby rozwiedzione. Pobierali się z różnych powodów i pewnie z różnych powodów zdecydowali się na rozwód. Teraz zażegnują się, że nigdy więcej nie dadzą się wrobić w małżeństwo… Niektórzy są sami, inni- podobnie jak ja- żyją w tzw. konkubinatach (jak ja nie lubię tego określenia!), niektórzy mają w tych związkach dzieci. Są szczęśliwi. Ja też.
Pozdrawiam Szarabajko!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zostawiłaś bardzo mądry komentarz, bo potwierdza moją teorię i spostrzeżenia 🙂
A tak na poważnie, to jednak smutne, kiedy z czegoś, co kiedyś było pożądaną całością, zostają tylko potłuczone skorupy 😦 Kiepski „posag” na przyszłość.
PolubieniePolubienie
Nigdy nie myślałam, że szukam bogatego. Może wtedy za króla ćwieczka wszyscy byliśmy biednawi. Pierwszy raz wyszłam za mąż, będąc już w ciąży. Bałam się zlinczowania przez „prawe” kobiety starszyzny polskiej. A drugim razem aby zobaczyć co to znaczy być kochana i szanowaną. Kulą w płot oba związki. Tak teraz się zarzekam.. i śpię z kotkiem. Niech się inni pomęczą, ja już jestem stara i zmęczona. Zrobiłam swoje i mam emeryturę, wolne nie tylko od pracy, od szukania, i budowania też. Marny ze mnie budowniczy, żadnych budowli nie wznoszę.
PolubieniePolubienie
Pisząc notkę miałam na uwadze los synów w tym nowym świecie, a więc pośrednio także i mój. Nie sposób się zupełnie odciąć od ludzi, których kochasz.
Jeśli o mnie jest mi dobrze tak, jak jest. Niczego nie oczekuję i nic już nie mam do dania.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O jej, ja trochę inaczej. Czuję, że do ofiarowania trochę jeszcze mam, ale już nie duszy.
PolubieniePolubienie
I bardzo mądrze. Duszę sobie zachowaj. Zawsze może się przydać. Choćby na handel z diabłem 🙂
PolubieniePolubienie
Ha ha ha, jesteś kobietą z poczuciem humoru. Dziękuję.
PolubieniePolubienie
Zawsze do usług 🙂
Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😊
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawy tekst napisałaś. Dowiedziałam się z niego i z komentarzy dużo o związkach między ludźmi. Najbardziej cenię….”i nie opuszczę cię aż do śmierci” Miłego dnia życzę:)
PolubieniePolubienie
Dla mnie też to jest najważniejsze. Przeceniamy romantyczną miłość/zauroczenie, podczas, gdy z perspektywy życia naprawdę ważne są prawość i uczciwość.
PolubieniePolubienie