Stokrotka napisała notkę z prośbą o komentarz. Nie umiałam jej krótko odpowiedzieć, bo sprawa nie jest prosta. Chodziło o skargę jednej z aktorek, jak to społeczeństwo nierówno osądza kobiety i mężczyzn. Oczywiście na niekorzyść kobiet. Pewnie jest w tym dużo racji, ale to nie cała prawda. Walcząc o równe traktowanie, należy brać go konsekwentnie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Czy kobiety na pewno są na to gotowe?

Czy wiecie jak trudno jest wywalczyć ojcu opiekę nad dzieckiem? I to tylko dlatego, że nie jest matką? Nawet nie wyłączną, ale chociaż naprzemienną. Pojawiają się już nieliczni odważni sędziowie, ale to loteria, bo zazwyczaj stosuje się zasadę, że dziecko powinno być przy matce, nawet, gdy jest marnym rodzicem. Mężczyźnie odmawia się kompetencji w tym zakresie jakby z założenia. Odmawia mu się też jednocześnie prawa do miłości, tęsknoty, niepokoju o dziecko, słowem wszystkiego tego, co przypisuje się z góry, nie zawsze zasadnie, matce.

Kiedy matka porywa dziecko, policja jest zupełnie bierna, ale kiedy ojciec zabiera dziecko, to jest „uprowadzenie rodzicielskie”.  Rozmawiałam z p…olicją i wiem, jak się zachowują. Od strony prawnej to jest tak, że nie ma mowy o uprowadzeniu, jeśli oboje rodzice mają prawa rodzicielskie, co nie przeszkadzało im mnie nękać po nocy, zastraszać, żeby podać miejsce pobytu dziecka.

Przemoc w rodzinie. W domyśle: chłop tłucze żonę. Ale bywa też odwrotnie, tyle, że mężczyźni się nie skarżą, bo jak sądzicie, jak zareagowałaby policja?

Czy ktoś słyszał o przypadku, żeby to kobieta płaciła mężowi alimenty? A przecież różnie bywa. Czasem to on opiekuje się dziećmi, żeby żona mogła robić karierę.

Stokroć gorsza od przemocy bywa bezwzględna manipulacja, a tą z lubością posługują się „złe kobiety”. Siniaki łatwo dostrzec i udokumentować. Skutki manipulacji są trudne do udowodnienia i oceny ich skutków. To trochę, a raczej – dokładnie tak, jak z PiSem: wszyscy zainteresowani wiedzą, jak jest, ale niestety tylko oni wiedzą, jakie to uczucie udowadniać, że się nie jest wielbłądem.

Moja synowa w jednej z korporacji zwolniła z pracy (w ramach parytetu) z podległej sobie grupy wszystkich mężczyzn i jeszcze ją za to nagrodzono, a przecież ci mężczyźni mieli rodziny, kredyty.

Jestem całym sercem za równouprawnieniem, tyle, że to równo jest bardzo często opacznie rozumiane jako dominacja i bezkarność. Niektóre feministki chciałyby zachować przywileje słabych i bezbronnych kobietek zachowując się jednocześnie jak przybysze z Transylwanii lub potomkinie rodziny Adamsów.

Wszystko, o czym napisałam, zdarzyło się i zdarza naprawdę. Jestem ostrożna w zawierzaniu plotkom. Ojcowie o którym piszę, mają nazwiska i imiona i połamane serca, będąc z góry w walce o możliwość wychowywania własnego dziecka, na nieporównanie gorszej pozycji. Niejedna historia to prawdziwy dramat. I dobrze by było, żeby o tym też pamiętała autorka cytatu notki Stokrotki.

 

wrzo12