Załamanie pogody poczułam na długo przed burzą, która teraz się rozpętała. Nie, nie jestem meteopatą, ale napięcia przedburzowe wyczuwam, jak kot walerianę. Znaczy, nosi mnie. Albo załamuje. Dziś czuję się podłamana. Pewnie przez burzę właśnie.

I pewnie dlatego mam jakiś niesmak po obchodach kolejnej rocznicy wybuchu wojny. Tak, było uroczyście, z bogatą oprawą, tyle, że o ofiarach było mniej, niż o polityce, tej wielkiej i tej lokalnej. Targowanie się nad trumnami, choćby i o należne odszkodowania, jakoś mnie zniesmacza. Myślę, że są do tego bardziej właściwe okazje.

Kiedy wybuchła wojna moi rodzice mieli po 11 lat. Byli niewiele starsi od mojej wnuczki, a to przecież dziecko jeszcze. Z dnia na dzień musieli nauczyć się niemieckiego, bo polskim językiem nie wolno się było posługiwać. Ich starsi koledzy poszli na front. Ich matki…Zresztą wiecie, co będę pisać o oczywistościach. I tak sobie myślę, że wszystkie matki, wszystkich żołnierzy posiwiały w tamten czas przedwcześnie. W skomplikowanym świecie 1939 roku, zresztą w każdym innym też, matki mają najmniej do powiedzenia. A szkoda.

Nasze dowództwo ewakuowało się w bezpieczne rejony. HAŃBA. Jak dla mnie, oczywiście, ale ja tylko matką jestem i oceniam jak matka. Czy nowa historia, bo taka ma teraz być, oceni ich tak, jak ja? Jakoś wątpię.

Czy przedwojenny rząd mógł zrobić coś więcej przed wybuchem wojny? Jeśli chodzi o działania na arenie międzynarodowej, nie sądzę. Mogli tylko minimalizować straty w ludziach, bo każdy żołnierz, to czyjeś dziecko.

Mój niesmak dotyczy także naszych dawnych, pożal się Boże, sojuszników. Czy kiedykolwiek przeprosili nas za ZDRADĘ? A powinni, jak jasna cholera, powinni.

A Zaolzie? Czy przeprosiliśmy? Mam nadzieję, że tak, tylko przeoczyłam.

Ukraina. To dopiero zagwozdka. Czy po latach Wielkiego Głodu mogło wyrosnąć pokolenie wrażliwe np. na krzywdę? Chcieli swojego państwa. Z diabłem by się sprzymierzyli, żeby tak się stało. I sprzymierzyli się. Do tego w sposób, który trudno wybaczyć. Czy urodzili się tak okrutni? I co z tym krwawym strzępem historii teraz zrobić? Może na początek starać się zrozumieć?

Rosjanie. Kolejna zagwozdka. Bo co innego Stalin, a zupełnie co innego ludzie, których wysyłał za rodinu, za Stalinu na boj, na boj, na boj, a wcześniej szli za maticzku Rasiju i biełowo cara. Ilu z nich tak naprawdę rozumiało, czemu się biją, zabijają i umierają?

Był taki czas, kiedy wydawało mi się, że wszystkie nasze straty z tamtej wojny opłakaliśmy i że teraz już możemy iść do przodu, ku przyszłości, jak to jest dane innym nacjom. Dziś mam wrażenie, że nieustannie ekshumujemy je i ożywiamy na nowo, a to z pamięcią niewiele ma wspólnego.

ww8

Minęło 80 lat. Może pora na nowy początek? Może kolejne obchody jakieś okrągłej rocznicy będą podsumowaniem tego, co UDAŁO SIĘ ZROBIĆ, że nie wybuchła III wojna światowa? Może zamiast wzajemnych pretensji (w tym moich 🙂 ) ktoś powie: dziękuję, doceniam, wybaczam, rozumiem? To byłyby naprawdę godne obchody. Dowód na to, że krew tamtych chłopców, mężczyzn i kobiet nie poszły na marne. Że nie poszły na marne matczyne łzy. Bo każda matka, bez względu na kontekst polityczny, czy historyczny, cierpi tak samo.


Burza trwa już trzecią godzinę, a zapowiada się na kilka kolejnych. Nie mogę zasnąć. Dzieci pójdą dziś do szkoły w deszczu. Jakie to szczęście, że pójdą do szkoły. I, że z nieba leci deszcz.