W czasie gorszego samopoczucia i braku nadziei na lepsze, udałam się z synem do notariusza, żeby upoważnić go do odbioru  min. moich poleconych przesyłek pocztowych. Pani notariusz poinformowała nas, że oczywiście może takowe sporządzić, ale i tak nam nic to nie da, bo Poczta Polska ich nie respektuje. To coś nowego. Jeszcze kilka lat temu drugi syn wyrabiał takie notarialne pełnomocnictwo, żeby odciążyć dziadków i nie było problemu. Teraz upoważnienie do odbioru na poczcie może wydać tylko poczta, odpłatnie oczywiście.

Poszliśmy więc na pocztę, odstaliśmy swoje, bo zlikwidowano elektroniczny system kolejkowy – żadnych tam numerków; chce usługi, niech czeka na nogach. Wypełniłam z pomocą dziecka swojego formularz, bo nie wzięłam okularów 🙂 – nie sądziłam, że wyląduję na poczcie. Panienka z okienka narzekała na moje brzydkie pismo :-/ choć wszystko dobrze odczytała, więc chyba czytelne było już miałam jej powiedzieć: dziękuj kobieto, że to nie syn wypełniał, ale sobie darowałam. Na koniec usłyszeliśmy, że „kiedyś, przy okazji” musimy jeszcze pójść do osobnego pokoju po należny nam numerek a więc jednak 🙂 Mój syn, który PRLu nie pamięta, miał dziwną minę, ale szybko zareagował na „kiedyś tam”, więc panienka, chcąc nie chcąc, znowu zwlokła się z krzesła wcześniej ganiała najpierw za naszymi poleconymi, potem za formularzem, bo teraz nie ma wyspecjalizowanych okienek, więc wszystkie panienki tak ganiają i podprowadziła nas do pokoju przełożonej. Ta kolejny raz uraczyła mnie „komplementem” za brzydkie pismo, wszystko prawidłowo odczytując, co zaczynało, powiem Wam szczerze, deczko mnie wkurzać. Potem wyjęła zwykłą, białą karteczkę, wielkości biletu tramwajowego jednorazowego, walnęła stempel 🙂 i wpisała numerek, po czym wręczyła TO (26 zeta) synowi. Wziął TO w dwa palce i spytał, czy TO upoważnia go do odbioru mojej poczty? Popatrzyła z melancholią w oczach i opowiedziała twierdząco, dodając: lepiej, żeby pan sobie zrobił z tego zdjęcie w telefonie, bo pewnie TO pan szybko zgubi.

Już na zewnątrz syn spytał mnie: mamo, a za co tak naprawdę zapłaciliśmy? W sumie słuszne pytanie. Gdyby doręczyciel dw listonosz przynosił nam przesyłki listowe polecone, a nie powiadomienia i to od razu powtórne :)…, no, gdyby ciocia miała wąsy…

Jeśli ktoś czyta mnie tak, że narzekam na marną jakość usług PP, to dodam, że nie tylko o to mi chodziło. Przede wszystkim nie o to. Nagle okazuje się, że poczta pozbawia kompetencji i dochodu wykształciucha notariusza; tak chyłkiem, zza węgła. Ja rozumiem, że może mieć swoje przepisy, ale jako konkurencyjne, a nie wykluczające konkurenta. Niech obywatel ma wybór.  Sama wiem, co bym wybrała. Notariusz jest może ciut droższy, ale nie wymyśla mi, że mam brzydkie pismo, nie każe stać w długiej kolejce, daje mi przygotowany przez siebie dokument, który waży znacznie więcej, niż pocztowy numerek, bo ktoś konkretny i kompetentny wziął za niego odpowiedzialność. Z PP to ja się mogę sądzić, jakby co, pisząc pisma na Berdyczów….Mogę jeszcze?

 

w11