Piszę tę notkę ze wstydem, bo…jestem szczęśliwa. A nie powinnam. Jest jak jest. Ale są w końcu Święta, więc tworzę swoją Wielkanocną melodię używając wyłącznie białych klawiszy. Zamiast świątecznych ozdób które trzeba schować po dwóch dniach, goszczenia usługiwanie gościom, gotowania, sprzątania, mam CAŁY DOBRY CZAS DLA SIEBIE. To coś zupełnie nowego w moim życiu. I pomyśleć, że trzeba było wirusa, żebym mogła się poczuć…wolna. Tak bywa tylko w Wiśle…

Pewnie pomyślicie sobie, że się potwornie nudzę. Nic bardziej mylnego. Ciągle brakuje mi czasu na czytanie, nie wiem, kiedy minął mi ten dzień. Dużo rozmów, życzeń. Może jutro uda mi się wyskrobać więcej czasu.

Nie gotuję. W sobotę dowieziono mi wałówkę zasponsorowaną przez Młodszego. Boże Mój, jakie to jest pyszne! Już nigdy nie będę gotować w Wielkanoc. Do tego wsparliśmy lokalnych biznesmenów 😉

w2

Żeby powstał pełny akord powinnam użyć i czarnych klawiszy. Średnio raz na godzinę, w szalonym tempie i na wszystkich sygnałach mkną karetki. Czasem po kilka. Ktoś bardzo potrzebuje pomocy. Nie jestem obojętna na cudze cierpienie, ale przejmę się tym…nie dziś. Będzie na to sporo czasu po Świętach.