Nie należę do osób walecznych. Jestem, jak ten byczek Fernando, który lubił spokój i wąchanie kwiatków 😉 Do czasu…Tyle, że on był młody, silny i wkurzony. Ja jestem tylko wkurzona.
Całe życie unikałam starć, będąc przekonaną, że na wojnie wszyscy tracą. I to nie z braku odwagi, ale z przekonania właśnie. Obawiam się, że bardzo się pomyliłam i dużo na tym straciłam, a zyskali inni, czego (prawie) wcale nie zauważali. Jasne, czasem zdarzało mi się wybuchnąć, ale, że tak powiem, spontanicznie 😉 Nigdy z rozmysłem. Nie wyszło mi to na zdrowie i to także w dosłownych znaczeniu.
Coś mi się zdaje, że wielu ma takie myśli na starość, no bo „nie nauczysz starego psa nowych sztuczek” i „nie zrobisz z bruneta blondyna”. Tyle, że siwe głowy często zmieniają barwy 🙂 więc niby czemu nie miałyby zmienić i sposobu reagowania? Bo czasem tak się właśnie dzieje i mówią o nich, że stali się „zgryźliwymi tetrykami” lub jędzami. A może mieli po prostu dość milczenia dla świętego spokoju?
Zbliżają się moje urodziny, na których każdy z synów będzie oddzielnie (przyczyny obiektywne), a ja mam ogromną ochotę zepsuć im kurna to święto, tak, jak kiedyś oni mi go zepsuli tego dnia. Każdy w innym roku. Nie, nie, to nie żadna zemsta, ale moja głęboka potrzeba wygarnięcia im swojego żalu i gniewu z powodu tego, co robią teraz. A mam powody, żeby to zrobić, możecie mi wierzyć. Czemu w moje urodziny? Hahaha…Bo innej okazji nie będę miała.
Ale wszystko niesie za sobą konsekwencje. Czy będę w stanie je unieść? Tak naprawdę, to co może się stać? Zerwanie kontaktów? Być może, tyle, że i teraz są, a jakby ich nie było. I znowu muszę się odwołać do Waszej wiary 🙂 No, więc uwierzcie mi, że ja naprawdę nie jestem intruzywną matką. Raczej dokładnie przeciwnie. Tylko, że wszystko ma swoje granice. Lubię jasne sytuacje i jestem w stanie się do nich dostosować.
„Grożą” mi samotne święta, ale jakoś to mnie wcale nie przeraża. Mam wiele więcej bardziej dotkliwych problemów, z którymi muszę się borykać sama, bo [tysiąc bardzo ważnych powodów] żaden z nich się nie poczuwa, żeby mnie wesprzeć. Nie potrzebują już matki – OK. Ja mogę też ich już nie potrzebować. Nie tylko ja mam coś do stracenia.
Oczywiście, jest jeszcze inna opcja milusiego spotkania rodzinnego, fałszywego/mdlącego, po którym nadal będziemy udawać, że wszystko jest OK: bardzo Ci dziękuję, buzi – buzi, wszystko cacy. Tylko, że wtedy stanę się hipokrytką, którą nigdy nie chciałam być.
Czy matki w ogóle mają prawo walnąć pięścią w stół?
Pięścią w stół waliłam raczej służbowo, a raz to nawet tak, że odchorowałam to bardzo, ale opłaciło się!
Drugi raz rodzinnie i odłączył się jeden element rodziny ze strony męża i jakoś nie żal mi wcale.
Na razie nie mam powodu, ale gdyby, to uważam, że musimy posłuchać i głowy, i serca, nie da się długo udawać, lepiej oczyścić atmosferę.
Sama lubię jasne sytuacje i zdrowe stosunki, udawanie jest meczące.
PolubieniePolubienie
Nie udaję, artykułuję wyraźnie swoje potrzeby, ale zbyt cicho, żeby dotarło 😉
PolubieniePolubienie
Jakże ja Cię dobrze rozumiem. Przez 10 lat mieszkałam sama i było mi dobrze. Od 3 lat spotkania z młodymi to porażka, ale po nieudanych wigiliach były 2 dni spokoju. W tym roku będziemy ze sobą przez cały czas i to mnie przeraża. Myślałam nawet by wysłać młodych gdzieś na święta, co gwarantowałoby spokój wszystkim, ale syn wtedy nagle zacznie dbać o finanse. Sama nie wyjadę, bo jestem za mało samodzielna. Zawsze mówiłam to, co myślę, ale zawsze na tym źle wychodziłam. Uważam, że matka jest przede wszystkim człowiekiem i ma prawo reagować tak jak jej serce i rozum dyktują. Ja jestem cholerykiem, gdy coś mi się nie podoba wyrażam to głośno i dobitnie, ale i tak nie dociera, bo nie chodzi o to czy artykułujemy nasze potrzeby cicho czy głośno, ale o to, że druga strona nie chce uznać naszych racji. Może powiedz swoim synom, by w ramach prezentu zrzucili się na pakiet do Spa. Wszystkiego najlepszego z okazji Urodzin. Uściski.
PolubieniePolubienie
Wspólne mieszkanie jest zawsze ryzykowne. Pokolenia mają różne potrzeby i przyzwyczajenia, więc łatwo o zgrzyty. Na ogół się dogadujemy, ale od kiedy ex zaczął się znowu kręcić wokół naszej rodziny, jest nieciekawie. To podstępny manipulator, za którym ciągnie się tylko smród.
PolubieniePolubienie
Matka ma prawo walnąć w stół, ale musi mieć świadomość, że to nic nie da – tylko ręka ją zaboli. Ja już nie mam żadnych złudzeń.
Kiedyś usłyszałam/przeczytałam, że człowiek powinien żyć tak długo, jak długo odchowuje potomstwo = jest potrzebny. Tak to już działa matka natura. Wychowałaś – są samodzielni – jesteś niepotrzebna – możesz odejść. Zwłaszcza, gdy jesteś nieprzydatna do niczego, a jeszcze oczekujesz pomocy.
Pamiętasz, jak kiedyś pisałam o Eskimosach? Na krę i heja!
Wiem – przemawia przeze mnie zgorzknienie, ale – sama wiesz – mamy podobne doświadczenia.
PolubieniePolubienie
Za to możemy być z siebie dumne, że wychowaliśmy samodzielne, dobrze radzące sobie w życiu, dzieci 🙂
PolubieniePolubienie
Jestem dumna jak jasna cholera! 😤
PolubieniePolubienie
Matkom trudno dogodzić 😉
PolubieniePolubienie
Z perspektywy czasu, z dala od młodych wychodzi mi na zdrowie…zapewne im też…😂😂😂
PolubieniePolubienie
Wszystko zależy od okoliczności. Dopóki jesteście we dwoje, stosunkowo zdrowi i samodzielni, to jest OK. Jeśli jednak przychodzi czas korzystania z pomocy, nawet odpłatnej, osoby trzeciej, to nie jest już tak różowo. Oczywiście, że wspólne mieszkanie, to nie jest dobry pomysł nawet wtedy, ale już uważność na, niewielkie w sumie potrzeby, rodzica, bardzo się przydaje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pełna zgoda…jak to mówią coś za coś…w moim przypadku mam wrażenie, że rozłąka nam dobrze zrobiła…wszystkim bez wyjątku.
PolubieniePolubienie
W sumie, to raczej smutne…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Źle to ująłem…przyczyn wyjazdu ze Stanów było wiele. Akurat nasze relacje nie miały na to wpływu. Efektem ubocznym jednak definitywnie była ich poprawa.
PolubieniePolubienie
I tak to zrozumiałam. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że uciekłeś przed dziećmi 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zapomniałem dodać…pewnie się nie przyznasz do dnia urodzin…zatem przedwczesne ale szczere życzenia zdrówka, pokoju i spokoju…
PolubieniePolubienie
Dziękuję, choć się przesądnie nie powinno 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wydaje mi się że matki czasami mają nawet obowiązek walnąć pieśnią w stół…. Dla dobra wszystkich najbliższych a przede wszystkim własnego…
PolubieniePolubienie
I tak się stało. Młodszy nawinął się jako pierwszy. Boroczek…ale ile sie nagodoł, nabzdyczoł, nabuczoł 🙂 Większość zaległych napraw za mną i o to chodziło 😉
PolubieniePolubienie
to chyba dla mnie za trudny temat, jak matki mają budować swój autorytet, czy za pomocą walenia w stół, czy bez tego… i czy w ogóle powinno im zależeć na tym autorytecie… nie wiem..
ale we własnej obronie, czy własnej chyba każdy ma prawo ten stół jakoś potraktować, aczkolwiek z wyczuciem, zależnie od konstrukcji stołu, w końcu naprawa lub nowy mebel kosztuje jakieś pieniądze…
…
a święta?… kiedyś to było proste: święta urządzały mamy, jako organ zarządzający, a reszta podległej rodziny skakała dookoła wykonując polecenia… a w razie niesubordynacji to czasem nawet i stół obrywał…
teraz czasy chyba trochę się zmieniły…
p.jzns 🙂
PolubieniePolubienie
*/”we własnej obronie, czy w obronie własnej racji”…
tak miało być… co ja mam z tymi słowami, że czasem tak je gubię?…
PolubieniePolubienie
Też tak mam „z tymi słowami” 🙂 Szybciej myślę, niż piszę. Czasem przy kontrolnym luku widzę, że np. napisałam mu zamiast muszę i sprawdzam, czy aby na pewno klawisze są sprawne 🙂
PolubieniePolubienie
Tyle, że to nie o autorytet chodzi, a z uświadomieniem młodym, że starość niesie z sobą ograniczenia, zdrowotne, finansowe, z którą seniorka nijak sobie nie poradzi. Nigdy nie wzywam i nie proszę o pomoc, kiedy umiem sobie dać radę sama lub nająć kogoś odpłatnie. Dla nich jestem ciągle tą samą mamą, która była nie do zdarcia, a tak nie jest.
Walniecie pięścią w stół w każdej rodzinie znaczy coś innego. U nas np. to okazanie niezadowolenia 😉
PolubieniePolubienie
Ja ci nie odpowiem, bo nigdy nie byłem matką! 🙂
PolubieniePolubienie
To bardzo niebezpieczna argumentacja – działa jak broń obusieczna 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba