Ciąg dalszy odkryć opisanych w poprzedniej notce.

Nie sądziłam, że wyniki badań DNA aż tak mnie poruszą. I, że zobaczę nagle to, co ukryte wcale nie było, a jednak przeoczone. Nagle uświadomiłam sobie, że o jednym ze swoich dziadków (ojciec ojca) nie wiem nic. Znam jego drugą żonę, a moją babcię, wiem skąd pochodziła, nawet odwiedziliśmy się kilkakrotnie z jej rodziną. Dziadek Ludwik, natomiast, poza imieniem swojego ojca, nie pozostawił po sobie żadnego śladu, choć ze swoim synem był bardzo blisko. A bynajmniej nie należał do osób skrytych, czy nieśmiałych. Raczej wprost odwrotnie. Miał Krzyż Powstańczy z III Powstania Śląskiego, organizował Plebiscyt. Na to są papiery. Jego syn, a mój ojciec, był typem kronikarza – archiwisty. Zostawił po sobie mnóstwo teczek, gdzie zbierał praktycznie tematycznie wszystko ze swego życia, a mimo to o rodzinie jego ojca nie znaleźliśmy nic. To po niemożliwe, że był jedynakiem. W tamtych czasach tak po prostu nie bywało. Że o rodzicach lub ich grobach nie wspomnę. Tak jakby w pewnym momencie życia, bo drugim ślubie, chciał wymazać wszystko, co było wcześniej. A miał wtedy 61 lat…

Skąd ty się wziąłeś, dziadku?

Dla mnie młodej, praktycznie istniał tylko jego grób, bo zmarł przed moim urodzeniem, więc nie był nikim istotnym i tu nagle surprise ! – mam prawie 20% jego genów. W sumie to trochę wkurzające 🙂 No, bo… ten…tego…nie był raczej przyjemnym gościem 😉 Ale to wersja rodziny mojej mamy. Mój ojciec był wpatrzony w niego, jak w święty obrazek, bo rodzicem był dobrym. Wysłanie dziecka w tamtych czasach do gimnazjum było nie lada wysiłkiem finansowym. No i miał, jak na tamte czasy, sporą bibliotekę. To dało najpierw ojcu, a potem pośrednio i mnie, sporego kopa w górę.

Muszę się zorientować, jakie mam możliwości sięgnięcia do archiwów. Oczywiście internetowo. Na jeżdżenie po parafiach nie mam możliwości.

Przyjrzyjcie się Waszym rodzinom. Może i Wy kiedyś kogoś przeoczyliście?

Reklama