Brzmi gorzej, niż faktycznie jest. Nie mam bowiem na myśli pożegnań z ludźmi, ale z dotychczasowym trybem życia. Pesel niesie za sobą swoje konsekwencje. Jeszcze bardziej niedomogi fizyczne. Trzeba się godnie zestarzeć, to znaczy nie porywać się coś, na co nas już nie stać, bo wtedy pojawiają się problemy, które obarczają nie tylko nas. Wmawianie sobie, że przecież jeszcze nie czas na rezygnację, bo inni w moim wieku to hoho…I to prawda z tym hoho, tyle, że inni to inni, a ja, to ja.

Pamiętam, kiedy sama będąc w pełni sił, widziałam scenę, gdy starsza pani zemdlała w Wiśle w upalny dzień, pomyślałam, że powinna dać sobie na spocznij. Tak samo pomyślałam, widząc mdlejącą starszą kobietę w kościele na mszy, potem wywlekaną przez diakona. Oczywiście, to nie musi spotkać mnie, ale może. Nie chcę, żeby ktoś, kiedyś pomyślał o mnie, jak ja o tych kobietach.

Przychodzi czas, kiedy zwyczajnie trzeba sobie odpuścić. To nie jest proste ani łatwe, ale to naturalna kolej rzeczy.

Tak więc, nie pojadę już do Wisły. Nawet pisać mi o tym trudno, ale jestem dorosła i muszę sobie radzić także z trudnymi decyzjami. Po prostu bilans zysków i strat każe mi podjąć taką właśnie decyzję. To przecież nie pierwsza moja rezygnacja z czegoś, co kochałam. Może, nie daj Boże, i nie ostatnia. Trzeba cieszyć się tym, co jest nam dane na konkretny etap życia, a nie żałować tego, co się bezpowrotnie straciło.

Zdaję sobie w pełni sprawę, że moja postawa nie jest popularna i powszechna. Ludzie walczący do końca cieszą się znacznie większym uznaniem. Tyle, że ja nie jestem z gatunku Wojowniczych Żółwi Ninja. Walczyłam tylko wtedy, kiedy musiałam. Skutecznie, ale bez satysfakcji. Bo nie miałam wyboru. Teraz mam.

Reklama