Skończyła się majówka i zaczęły się schody. Odwlekałam napisanie tej notki do czasu, aż się trochę uspokoję, nie chcąc psuć świątecznego nastroju, to raz, a dwa, starałam się wystudzić emocje, a te buzują we mnie, jak we wstrząśniętym winie musującym. Nie wiem, czy uda mi się je utrzymać na wodzy. Po co więc o tym piszę? Bo to jest, kurna, ważne.

4-tego zadzwoniłam do apteki, żeby zamówić leki i okazało się, że zaprzestano produkcji leków (krople do nosa) zawierających nafazolinę. Tak po prostu. Nie ma żadnych zamienników. Dla mnie to katastrofa, bo to dzięki nim w ogóle mogę oddychać.

To nie jest pierwszy lek, który nagle zniknął i pewnie nie ostatni. Kardiolog mego syna prawie rwie włosy z głowy, bo na wycofany lek pacjenci „dobrze szli”, a zamiana jest ryzykowna i kosztuje znacznie więcej. Rodzinna prawie dostała palpitacji serca i pyta syna (?), czemu specjalista wypisał mu najdroższy lek (pewnie ich jakoś z tego rozliczają). Naprawdę mam ochotę, jakem „niespotykanie spokojny człowiek”, dać komuś w mordę.

Ja także nie mogę wykupić leku na wzmocnienie obwodowego układu nerwowego, upośledzonego przez stan zapalny, bo go nie ma. Nie ma też jednego z nielicznych (trzech) leków na Toczeń, tego na bazie chininy. Ja go akurat nie mogę brać, ale dziewczyny z Forum Lupus- Toczeń wydają się bardziej przejmować brakiem leku, niż samą chorobą. To jest, kurna, chore.

Jeszcze bardziej wku.wia mnie wmawianie mi ( i pewnie nie tylko mi ), że wycofano, np. moje krople, bo są szkodliwe i uzależniające. Kłopoty z oddychaniem mam od dziecka. Jako przedszkolakowi proponowano mojej matce zrobienie mi punkcji zatok (wtedy bez znieczulenia). Babcia postawiła sprawę jasno: „niy bydom mi dziołszka żgać”. I dobrze zrobiła, bo teraz MRI wykazało, że zatoki są czyste i bez zmian. Potem był sznurek laryngologów, którzy najpierw zaczynali od uświadamiania mi, że krople są be, a na koniec i tak je zalecali, bo mam bardzo wąskie przegrody nosowe i tego się zmienić nie da. Do porodu jechałam z kroplami w garści i to nie tymi „uzależniającymi”, a to było 40 lat temu. Dziś jestem starą kobietą. Nie mam siły biegać po publicznych poradniach. Jeśli już muszę, płacę za usługę. Nie obciążam budżetu w żaden sposób. Nie grymaszę. Ale jeśli chcę jakoś przeżyć, to muszę oddychać.

W tym względzie nie mogę liczyć na moje państwo. Ono ma mnie, i mnie podobnym, w doopie. Rząd i jego poplecznicy się wyleczą. O to jestem spokojna. Ostatnio wyremontowano i doposażono placówkę parającą się leczeniem Vipów, a mnie pozbawiono kropli za dychę. Zgadnijcie, proszę, czego życzę temu rządowi ?

Lata 2007 – 8 to był światowy kryzys ekonomiczny. Doskonale pamiętam i bezrobocie i zaciskanie pasa, ale nie było problemów z lekami, a i do specjalistów nie czekało się długo, przynajmniej do czasu, aż zajęła się tą kwestią Premier Kopacz, ale i wtedy to nie były jakieś kosmiczne terminy. Teraz jest nieprzewidywalnie, bezsensownie, bezdusznie i… duszno. Te krople, które przepełniły moją czarę goryczy, produkowały WARSZAWSKIE ZAKŁ. FARM. POLFA S.A. należące do Polskiego Holdingu Farmaceutycznego. Polski Holding Farmaceutyczny SA staje się właścicielem 80% akcji Polfy Warszawa SA. Dalej nie brnęłam…Co mi to da?

Znalazłam aptekę niemiecką, która bez problemów prześle mi lek, o potrzebnym składzie. Sam lek nie jest specjalnie drogi, 2,50 Euro, ale transport już tak (ok 50 zeta). To jakiś obłęd. Ale czy mam wybór? Tyle, że zwyczajnie mnie na to nie stać 😦

Póki co, mam jakieś małe zapasy dzięki synowi, który objechał okoliczne apteki. ” Moja” aptekarka też mi pomogła, ściągając, co mogła z okolicznych aptek. Ale to tylko rozwiązania doraźne. A co potem? 😦

Panie Kaczyński, czy Morawiecki, bo w sumie nie wiem, kto rządzi tym bajzlem, nie opowiadajcie ludziom o jakiejś 13-tej emeryturze. To jedynie 1/3 emerytury i to tej jednej z najniższych, nauczycielskich. Nie wprowadzajcie ludzi w błąd. Nie kłamcie. Ona w moim przypadku wystarczy na sprowadzenie kropli do nosa!!! Z Niemiec. Czy Wam nie wstyd?!

Reklama