Jakiś czas temu rozgorzała w mojej bibliotece dyskusja między czytelnikami na temat tego, co właściwie pisze King. Niby wszyscy czytaliśmy to samo, ale jakby zupełnie inne książki. Niedawno stwierdziłam ze zdumieniem, że ta dyskusja chyba nie przeszła bez echa, bo pozycje Kinga znalazły się w dwóch różnych kategoriach: „horrory” i  „sensacyjne”.  A ja tak sobie myślę, że King mógłby śmiało zagościć także na półce z oznaczeniem „romanse” w znaczeniu: książki o miłości.

Bo miłość w jego książkach jest zawsze obecna: romantyczna, rodzicielska, miłość do przyjaciół lub ludzi w ogóle. I to jest piękna miłość, choć z pozoru zwyczajna, bo dotyczy zwyczajnych ludzi, z wszystkimi przywarami, defektami urody, wykształcenia i nałogami.

To miłość wierna, bezwarunkowa, pełna oddania, gotowa do poświęceń. Kompletnie przez to niemodna i niemedialna. A jednak to o takiej właśnie większość z nas marzy i tu mogę się mylić. Czemu więc, zdarza się tak rzadko?

Czytam o miłości w innych książkach i prawdę mówiąc nieraz mnie mdli od zafiksowania się ich autorów/rek na typowych schematach. ONA musi być koniecznie drobna, energiczna, naturalnie (czyli bez makijażu) hahaha piękna i jeść dużo i wszystko, nie tyjąc przy tym. ON musi być płaski, z kaloryferkami, szorstki w obyciu i najlepiej przystojny, choć niekoniecznie pod tym względem mężczyznom wybacza się więcej.

King nie stawia swoim bohaterom takich wymagań. Skupia się na tym, co w ludziach dobre, niezłomne, serdeczne, akceptujące i czułe. Czyli osiągalne dla wszystkich. A może nie? Może łatwiej poddać się ryzykownej operacji plastycznej, niż zaryzykować otwarcie się na drugiego człowieka i zaakceptowanie go z całym dobrodziejstwem inwentarza?

Zmieniając dziś przypadkowo kanały natknęłam się na program Talk Show o Seksie, kończący się słowami prowadzącej: napiszcie do mnie, co dzieje się w waszej sypialni i pochwie. Urzekające, nieprawdaż?

Gdzieś się chyba pogubiliśmy. Wymieniliśmy wartości wymagające wysiłku i miłości właśnie, na proste w zastosowaniu zabiegi erotyczne. Na pierwszy plan wysunęliśmy JA przed MY. Płacimy za to samotnością często we dwoje i depresją.

Nigdy nie wzruszały mnie romanse, ale „horrory” Kinga zawsze. Przez tą wielką miłość, właśnie, choć tak łatwo ją przeoczyć. Nie tylko w książkach Kinga.

 

ww3