Przyznam się na samym początku, że nie znam się na rolnictwie, jak na wielu innych dziedzinach gospodarki. A także do tego, że te rolnicze protesty mnie wkurzają. I pewnie nie tylko mnie. Drogi nie są ich, są nasze i wszyscy mają prawo z nich korzystać. Swoje żale (bo rolnicy zawsze mają jakieś żale; a to powodzie, a to susza, a to klęska (?) urodzaju; zawsze źle) mogli wyrazić w rozmowie z premierem, ministrem rolnictwa i innymi decydentami. Wiele udało się zmienić w Zielonym Ładzie na forum Unijnym, ale nie wszystko. Premier jest osobą wpływową, ale nie wszechmocną.

Sprawa nadmiaru zboża w UE jest złożona. Niektórzy z nich to rozumieją, większość nie. Tak, ten problem powinien rozwiązać rząd. Najlepiej ten, który do tego doprowadził, ale jego już nie ma – pozostał po nim tylko smrodek i kłopot. A mimo to rolnicy w 67% zagłosowali na PiS. To jakaś paranoja! Spodziewają się, że nie popierając rządzącej opcji coś od niej uzyskają? Serio? Uważając kogoś za nieudolnego i kierowanego złą intencją, oczekują naprawy sytuacji?

Słyszę, że będą blokować tranzyt z Ukrainy. Ukrainy krwawiącej od dwóch lat, bez amunicji i ludzi. Jeśli Ukraina padnie, to zbyt zboża będzie dla nas najmniejszym problemem, bo wtedy traktory trzeba będzie zamienić na czołgi. Naprawdę tego chcą?

Rolnicy to przedsiębiorcy. Przedsiębiorstwa czasem cienko przędą. Bywa, że padają. I to wcale nie rzadko. Czy ich właściciele blokują drogi, usiłują wedrzeć się do budynków sejmowych? Ci cisi bankruci przeżywają swoją porażkę równie boleśnie, bo ze swej działalności utrzymywali rodzinę. I, poza długami, nic im nie zostaje. Rolnik zawsze będzie miał swoją ziemię, czyli możliwość wyżywienia się.

Rolnicy w PRLu dostali ziemię. Za frajer. Rozparcelowano, rozdano. Żadna inna grupa zawodowa nie doświadczyła takiego dobrodziejstwa. Mało, żadna inna grupa zawodowa nie może rozliczać się wg bardzo korzystnego podatku KRUS. No, chyba, że kupi sobie jakiś tam płachetek ziemi. Przedsiębiorcy nie-rolnicy są zarzynani ciągle zmieniającymi się podatkami, składkami zdrowotnymi i innymi obciążeniami. Jestem naprawdę bardzo ciekawa, który (i czy) i kiedy jakiś rząd zrobi z tym porządek. Biznes to biznes.

Rolnicy straszą nas, że pomrzemy z głodu, jak przestaną produkować, a jednocześnie lamentują, że to obca żywność zalewa kraj, a oni swojej nie mogą sprzedać. Absurdalne argumenty. Nie straszcie nas, bo się wcale nie przestraszymy. To wy stracicie najwięcej, nie konsumenci. Nie jesteście niezastąpieni. Jeszcze to do was nie dotarło?

Tak to już jest, że w interesach jest raz lepiej, a raz gorzej. Ostatnie lata, to był ciągły wzrost dochodowości z rolnictwa i tu nagle klops. Zmiana koniunktury. Tak bywa i to nie tylko w rolnictwie. Stękacie, że najwięcej zarabiają pośrednicy. I co? Rząd ma ich wystrzelać? Może zamiast się pienić, narzekać i utrudniać życie innym, także ciężko pracującym ludziom, pomyślicie co z tym zrobić? No, nieeee! To ma wam być podane na tacy, bo jak nie… to właściwie co? Ja chętnie kupię produkty bez biało – czerwonej flagi, bo są po prostu lepsze.

Wiem, że ciężko pracujecie, choć nie wiem kiedy, skoro ostatnio spędzacie czas głównie na utrudnianiu życia innym? Mój syn nie mógł by sobie na to pozwolić, bo firma by mu padła. Pewnie żony i teściowe was wtedy zastępują. Jakie to męskie…

Konkludując: tupanie nóżkami sprawdza się, choć nie do końca, w przedszkolu. Potem jest dorosłe życie, niosące za sobą wzloty i upadki, lata tłuste i chude. Czemu akurat rolników nie miałaby ta zasada dotyczyć?